Dbaj o estetykę wyglądu 2008

1st solo exhibition at Kronika, Centre for Contemporary Art, Bytom

Dbaj o estetykę wyglądu była pierwszą indywidualną wystawą Pawła Kulczyńskiego. Składała się z kilkudziesięciu zdjęć, slajd-show, 2 filmów oraz instalacji dźwiękowej. Kronika, wrzesień 2008

poniżej teksty Sebastiana Cichockiego i Stanisława Rukszy

Stanisław Ruksza, CSW Kronika, kurator wystawy

Wystawa Pawła Kulczyńskiego „Dbaj o estetykę wyglądu” ma strukturę concept albumu, w którym części składowe odsyłają do innych, wzajemnie się uzupełniają, loopują przerwane narracje, kusząc ku ponownemu oglądaniu/słuchaniu.

Muzyczna terminologia nie jest tu bezpodstawna. Paweł Kulczyński jest inicjatorem dźwiękowego projektu Tropajn (www.tropajn.com), autorem interaktywnych instalacji dźwiękowych. Od wielu lat działa jako eksperymentujący muzyk, siegając po różne, odległe od siebie stylistyki: od muzyki tanecznej po field-recordings. Jest również fotografem, kręci filmy. Mógłby być pewnie malarzem, gdyby chciał, zresztą w jego sztuce malarskie miesza się co chwilę z fotograficznym. Wybór medium podyktowany jest chyba jedynie potencjałem, bez niepotrzebnego wdawania się w pytania o jego prawdziwą naturę. Czy można zresztą dziś jeszcze o to pytać, nie chcąc być naiwnym?

Nieistotne stają się „szufladki”. Interesująca natomiast niekonsekwencja, niestosowanie wyuczonej metody. Sztuka Pawła Kulczyńskiego to przeplatające się wątki, niekompletne, podlegające bezustannej ewolucji porzucane tematy. Oczywiście możnaby wyróżnić osobne cykle, pogrupować, scharakteryzować główną tematykę. Byłyby to wtedy np. cykle zdjęć wystaw sklepowych, miejskich napisów, reklam, chill-outu, miejskich przygód, lifestyle'u, piktoralnych śladów kaczych odchodów na zwałach węgla, wyizolowanych pamiątek z przeszłości...

W samym jednak unikaniu metody, jednoznaczego eksplikowania tematu, paradoksalnie istnieje sposób. Podobnie jak w życiu, kierunek jest wielokrotnie zmieniany. Za sprawą emocji bądź kalkulacji obrany w stronę obiecanych przyjemności, zmniejszonych dawek bólu, przypuszczeń nieznanych przeżyć. Cykle zdjęć mogłyby być atlasem o zaburzonej klasyfikacji.

To, o czym czytamy/co widzimy – jest. To, o czym czytamy/co widzimy – nie ma. Te obie prawdy dotyczące wszelakich sztuk i ich uwikłania w zarówno funkcje poznawcze, jak i tworzenie fikcji odnoszą się doskonale do sztuki Pawła Kulczyńskiego. Zdjęcia i filmy rejestrują rzeczywistość. Zarazem poparte emocjami podkreślają istotne fragmenty iluzorycznej całości, wydobywając je niczym kadry z podpatrzonych filmów. Jego twórczość nie jest jednak mówieniem o świecie tak, by o nim nie mówić. Możemy więc śledzić wątki, rozkodowywać historie i szereg odwołań: politykę prywatności i gloryfikację tożsamościowych polifonii, metaficzne wycieczki do przeszłości, zapisy czasu polskiej transformacji, powstawania dziwacznych oddolnych subkultur, rozkodowywanie złowieszczych znaczeń ukrytych w słowach. A w najnowszym filmie Honor, opartym na kanwie piłkarskiego meczu Polska – Niemcy, usiłować znaleźć również przyczynek do analizy czy dyskusji nad polskimi (czy tylko?) przywarami. To wszystko tu jest, ale to jeszcze nie jest to...

Anachroniczny mural Dbaj o estetykę wyglądu sfotografowany na zapomnianym murze oddaje clou sztuki Pawła Kulczyńskiego. Podobnie jak w przytoczonej tautologicznej sentencji, czyni on zwykłe rzeczy pociągającymi, pozornie trudne – łatwymi. Zawiesza jednocześnie pojęcie czasu, krótko- czy długotwałość obrazów. Na przekór tezom o pięknie opresyjnym, nie waha się kompulsywnie przypominać o przyjemnościach, odmiennych sposobach widzenia, ślicznych ludziach, rejestrach ekstatycznych doznań (Roger), radości z dotrzeżonej fizyczności świata, jego perwersyjnej bądź słodkiej „soczystości” jak w kluczowym filmie wystawy Leniwe cielęta Zen. Sensy pozostawia subiektywnym rozstrzygnięciom.

 

Sebastian Cichocki, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
Paweł Kulczyński: Wszystko ma znaczenie

Jakie talenty posiadł Paweł Kulczyński? Nie powinniśmy od razu zdradzać ich wszystkich, ale przez wzgląd na jego pierwszą indywidualną wystawę – otwartą we wrześniu w bytomskiej Kronice – warto podkreślić, że robi znakomite zdjęcia oraz jest jedną z najbardziej intrygujących (a jednocześnie najmniej rozpoznanych) postaci rodzimej muzycznej sceny eksperymentalnej. Próbuje też z powodzeniem sił na innych polach, choćby projektując strony internetowe, czego przykładem są strony Polskiego Pawilonu na Biennale Sztuki oraz Biennale Architektury w Wenecji oraz nowe witryny Kroniki i Muzeum Sztuki w Łodzi. Jak pisał o nim Stach Ruksza, „mógłby być też pewnie malarzem, gdyby chciał”. Paweł mieszka w Gliwicach, kilka bloków dalej od nestora polskiej fotografii konceptualnej Jerzego Lewczyńskiego. Studiuje na ASP w Katowicach, choć w kuluarach mówi się, że ze względu na wiedzę i doświadczenie powinien tam raczej wykładać.

Jego pierwsza wystawa nosi symptomatyczny choć absurdalny tytuł, zaczerpnięty ze starego muralu: „Dbaj o estetykę wyglądu” i ma charakter eklektycznego fotograficznego archiwum. Zdjęcia te nie składają się w jakieś oczywiste narracje, nie ma tu sentymentalnych trików ani łatwych tropów. Mimo to wnikliwy widz znajdzie kilka uparcie przewijających się wątków, np. śląskie witryny sklepowe, zdjęcia będące wynikiem śledzenia tekstu i liter w „środowisku naturalnym” (mury, szyldy, amatorskie reklamy etc.) albo takie, które dokumentują życie codzienne art-worldu (zatroskany portret Adama Szymczyka czy „malarsko” rozmyta twarz Wilhelma Sasnala). Paweł zajmuje się jednak głównie tłem, szumem w drugim planie, absurdalnym detalem umykającym uwadze. Istotne są wątki prywatne, odległe podróże bez przemieszczania się, niezwykłe przygody, które wydarzają się parę kilometrów od domu, spotkania z przyjaciółmi, dobra kuchnia. Gdyby starać się usilnie znaleźć jakiś zagraniczny ekwiwalent tego, co robi Paweł, można by przywołać nazwisko Wolfganga Tillmansa, któremu udało się „odczarować” fotografię i wprowadzić do kanonu śmieciarsko-narkotyczne przedstawienia, zestawiane w nieoczekiwanych konfiguracjach. Tillmans zatytułował niegdyś swoją wystawę „If One Thing Matters, Everything Matters” – „jeśli jedna rzecz ma znaczenie, wszystko ma znaczenie” – można by śmiało użyć tego zdania jako motta dla sztuki Kulczyńskiego.

Mimo że ta pierwsza indywidualna wystawa składa się głównie z fotografii, to należałoby zaszufladkować Pawła przede wszystkim jako artystę dźwiękowego. Najczęściej występuje pod szyldem Tropajn. Jego pierwszą płytę „r’n’d”, udostępnioną na licencji Creative Commons, można pobrać ze strony www.schmelest.net (założona przez artystę maleńka oficyna wydawnicza). Uchodzi za wytrawnego „opiekuna” starych samplerów, a jego muzyka staje się z miesiąca na miesiąc coraz bardziej interesująca, a jednocześnie bardziej ekstremalna i nieprzyjazna słuchaczowi. Kulczyński występował w tym roku m.in. na radykalnym Sperm Festivalu w Pradze, na otwarciu projektu „Alfabet Kroniki” w berlińskim General Public (w filmowo-muzycznym pojedynku z Marcinem Dosiem) oraz w wielu różnych miejscach, gdzie nie dociera publiczność.

Istotna część jego twórczości to instalacje dźwiękowe. Dwa lata temu, podczas „Czarnej dziury” – wystawy sztuki współczesnej skierowanej do dzieci w Kronice, zaproponował rzeźbę muzyczną do kopania, którą można było siłą „zmusić” do działania. W ramach tegorocznej wystawy „Something Must Break”, towarzyszącej Off Festivalowi w Mysłowicach, przygotował porażającą kwadrofoniczną instalację, umieszczoną w ponurym magazynie na obrzeżach miasta. Była to niewątpliwie jedna z najbardziej diabolicznych realizacji sound-artowych ostatnich lat – materiałem źródłowym były archiwalne nagrania z egzorcyzmów dokonywanych na Anneliese Michel, opętanej dziewczynie, która podczas ataków szału mówiła sześcioma męskimi głosami, podającymi się m.in. za Judasza, Nerona i Hitlera.

Paweł potraktował nową instalację, którą odsłuchiwać możemy tej jesieni w Kronice (a dokładnie w „studni”, dostępnej z klatki schodowej kamienicy gdzie znajduje się galeria), jako rodzaj „odkupienia win” za tamtą, mrożącą krew w żyłach audio-eskapadę. Wątpliwe czy winy zostaną odkupione, jako że ta najnowsza realizacja wydaje się kolejną egzemplifikacją religijnego szału, kojarząc się raczej z obłędem niż zbawieniem. Z pewnością jest jednak kolejny powód, by przyglądać się artyście z uwagą i śledzić, jak rozwijają się jego liczne talenty. Choćby i stał za nimi jakiś skromny, niezobowiązujący pakt z diabłem.

various